Cienie i blaski zawodu architekta z mojej perspektywy, czyli słów kilka o tym jak sami psujemy rynek usług projektowych.
Jaka jest prawda o zawodzie architekta?
Żyjąc i pracując w każdym środowisku, nawet tym architektoniczno ? budowlanym, aby przeżyć trzeba przestrzegać reguł. Chociaż z mojego doświadczenia widzę, że tak naprawdę nasze środowisko to raczej pole bitwy niż spójnie działająca wspólnota. Tak jak w przyrodzie tu też reguły ustalają silniejsi. A my? Od samego początku kariery zawodowej, a nawet jeszcze na studiach żyjemy fantastyczną wizją tych, którzy mają zmieniać świat. Dwadzieścia pięć lat już siedzę w tej branży, od pierwszego roku studiów i dorabiania w zaprzyjaźnionych pracowniach architektonicznych. Przez moje życie zawodowe na wszystkich etapach procesu inwestycyjnego jako kreślarz, projektant, asystent architekta, kierownik robót, kosztorysant, koordynator, inżynier budowy i pełnomocnik inwestora chyba widziałem już wszystko.

Każde lepsze czy gorsze dzieło ?kolegi po fachu? musi zebrać zasłużoną lub nie falę krytyki. Szkoda tylko że ta fala w dużej mierze bywa wynikiem zawodowej zawiści? ? foto wozówka.pl
Smutna architektoniczna codzienność zawodu architekta?
Niestety rzeczywistość dość szybko weryfikuje ten ambitny plan, bo wszystkie figury na planszy są już rozstawione. Wchodzimy w dorosły świat zleceń z wolnej ręki (o których nikt po za zwycięzcą się nie dowie), przetargów, które wygrywa niższa o złotówkę oferta, układów na fantastyczne realizacje z samorządami posiadającymi ?własne? firmy budowlane, zaniżanych kosztorysów i wielobranżowych projektów za 1999zł brutto. Unijnych dofinansowań na niezbędne dla życia społeczności wiejskich fontanny, pola do gry w golfa, czy orliki budowane 5 kilometrów od najbliższej szkoły. A wszystko zaczyna się morderczymi praktykami zawodowymi (gdzie za możliwość wpisania do CV pracy dla tych największych gotowi jesteśmy pracować za darmo), potem płynnie przechodzimy do studenckich spółek, gdzie bardziej przedsiębiorczy koledzy za 75% wartości zlecenia chętnie przekażą nam całość obowiązków związanych kompleksową realizacją projektu, aż do uzyskania pozwolenia na budowę. Dalej w kolejności są profesjonalne biura projektowe które z chęcią zatrudnią nas na pełne 8 godzin dziennie za 2500zł z VAT-em w ramach comiesięcznej faktury na wykonanie etato ? zlecenia. Albo też trafimy do architekta pośrednika, który za stosownym 50% wynagrodzeniem przyprowadzi do nas klienta, potem jeszcze firmuje własnym nazwiskiem nasz projekt, a na koniec zaoferuje w ramach wynagrodzenia zamiast gotówki, udziały w ?Amber Coś? czy innym ?Cośtam Brokers?. No w końcu możemy też spróbować własnej działalności w branży (na uczelnianym sprzęcie komputerowym i z telefonem na kartę), żyjąc od zlecenia do zlecenia, na słoikach przywiezionych z domu. Schodząc z cenami do poziomu absurdu, żeby tylko dostać “zlecenie do portfolio”. W końcu zawsze możemy wrócić na etat do biura projektowego żeby za spokojne 10 godzin dziennie bez nadgodzin wyrwać swoje 2700zł miesięcznie projektując na akord domki jednorodzinne do katalogów lub realizować pasje projektowe obwoźnie sprzedając instalacje solarne z unijnym dofinansowaniem (typowa instalacja kosztuje około 20 tys. zł, a taka z dofinansowaniem około 25 tys. zł). Ci z lepiej ustawionymi ?plecami? mogą się załapać na etat w lokalnym samorządzie, pensje “całkiem, całkiem”, praca tylko do 15.00, no i można chałturzyć w godzinach pracy urzędu, przecież nikt swojaka nie podkabluje.

Doskonałe sąsiedztwo wymaga, dobrego pomysłu, aby nie przytłoczyć otoczenia. Są tacy którym wychodzi to lepiej niż innym. ? foto wozówka.pl
Budowlany wolny rynek. Jaka alternatywa dla pracy w zawodzie architekta.
No i zawsze możemy zostać projektantem meblowania mieszkań, wizażystą szaf wnękowych, albo dizajnerem zabudowy kuchnnej, obowiązki i stres mniejsze, kasa dużo lepsza i nie trzeba tracić pięciu lat życia na kultowej uczelni. Powie wam to każda ?hojnie obdarzona Pani Justyna?, sprzedająca wizje fantastycznych meblościanek po 1800zł za metr bieżący (i to bez klameczek). Dlatego tak wielu dobrych architektów nie pracuje w zawodzie, ale realizuje się w innych profesjach. A przecież można inaczej, jak w wielu innych specjalistycznych zawodach (niekoniecznie w Polsce), gdzie nie ma dumpingu cenowego, jest spójna polityka izby zawodowej i ustalone stawki minimalne, a wszelkie naruszenia wspólnotowego regulaminu są surowo karane. Jeśli chcemy trzymać poziom, to z całą pewnością nie możemy sami sobie psuć rynku.

Absolutne centrum Katowic, oczami wyobraźni można tu zobaczyć czarne kopalniane hałdy skrywające nowoczesną konferencyjną funkcję. Szacunek dla projektantów. ? foto wozówka.pl
Niestety stowarzyszenia zawodowe inżynierów i Izba Architektów działają w ograniczonym zakresie zbiórki haraczu ?na izbę? i ?na ubezpieczenie odpowiedzialności zawodowej? rozsyłając przy tym okolicznościowy periodyk dla członków, nie mając żadnego realnego wpływu na krajowy rynek architektoniczny, ani w zakresie ustawodawczym, ani też planistycznym. Miejscowe Plany Zagospodarowania Przestrzennego powstają zdalnie (na zasadzie konkursu ofert) w zupełnym oderwaniu od rzeczywistych potrzeb lokalnych społeczności, często nawet bez porozumienia z lokalnymi samorządami, a zdarzają się też takie sytuacje, że Plan Miejscowy przewiduje dla każdej inwestycji przyłączenie do sieci, których nie ma na danym terenie.
Realia zawodu architekta.
I w tym gąszczu, często absurdalnych przepisów musi się poruszać młody inżynier, czy architekt, nie mający nad sobą ochronnego parasola w postaci silnego stowarzyszenia zawodowego. Jeśli dodać do tego jeszcze ograniczony dostęp do zawodu, poprzez trudny i kosztowny egzamin zawodowy oraz wydawanie przez uczelnie kolejnych roczników absolwentów mogących się ubiegać tylko o ograniczone uprawnienia do projektowania w zabudowie zagrodowej to mamy prawie pełny przekrój przez środowisko zawodowe architektów w Polsce. A gwoździem do trumny elitarnego zawodu z całą pewnością są projekty katalogowe dostępne już od około 2000zł za projekt (do adaptacji na działce i dostosowania do warunków gruntowo wodnych i stref wiatrowych i śniegowych). W tej sytuacji nikogo nie dziwi chyba, że sporą część prestiżowych rodzimych realizacji obsługują zagraniczne firmy projektowe. A polskim inżynierom pozostaje już tylko rola podwykonawcy dokonującego adaptacji do naszych lokalnych przepisów. Smutne ale prawdziwe.
autor: Adam Powojewski
Uwaga: Wszystkie materiały zamieszczone na stronie są naszego autorstwa i podlegają ochronie na podstawie ustawy o prawach autorskich. Wykorzystywanie, kopiowanie i powielanie bez zgody autora zabronione.
Tekst powstał bodajże latem 2016 roku jednak jego przesłanie nadal pozostaje niezmiennie takie samo.